Patrzył na mnie jak z obrazu Boscha
Kilka dni wcześniej czytałem sobie książkę Wilhelma Fraengera „Bosch”. Od lat patrzę na obrazy tego, trochę tajemniczego malarza i zawsze moją uwagę przykuwają sylwetki ptaków. Tak niezwykle oddane, dość wiernie dobrane kolory, a jednak pełne jakiegoś odległego kosmosu i zadumy. Oczywiście są i obrazy bez zwierząt, czasem leczy ktoś głupotę, czasem przy tematach świętych wrona siwa siedzi na słupku przy szopce. W stadach ludzi tokują warzęchy, polują czaple a nawet jednorożce. Z jaskiń wylewają się jaskółkopodobne ptaki i sporo zwierząt fantastycznych z odległego bestiarium. Zresztą ludzie zaopatrzeni w różne atrybuty i twarzoczaszki jak z wykopalisk paleontologicznych robią za mistyczne zwierzęta gdzieś tam na dnie łupków z piekła rodem. Wśród tych wszystkich istot, nie zawsze z nieba, ale też nie do końca z piekła siedzi sobie zimorodek. Zdjęty prosto z patyka na bagnie. Ptasie gody wpisane w raj na ziemi nadają się z pewnością na ćwiczenie oka w wyszukiwaniu ptaków. Gdzieś tam schowany jest właśnie zimorodek, który patrzył na mnie jak z obrazu Hieronima Boscha.