Husaria na skoszonej łące
Jest taka łąka, całkiem nieduża. Od dwóch tygodni koczują tam zastępy czajek. Biegają po łące, wyciągają sznurkowate dżdżownice jakby siłowały się w zawodach w przeciąganiu liny, są u siebie. Nie mają już presji lęgów, nie mają nad sobą nadchodzącej zimy. Mają za to sporo czasu przed rozpoczęciem wędrówki i jak widać na swojej skoszonej łące jest im wyjątkowo dobrze. Czasem towarzyszą im szpaki, czasem ląduje wśród nich potrzeszcz, czasem trznadel. Sielanka w upalnych dniach trwa. Na tej łączce mają cień, sporo zielonej trawy na źródliskowych zboczach i rowek z sączącą się nieco wodą. To taki urlop po udanych lęgach (mam nadzieję, że po udanych). Czasem, któraś z czajek zaczyna brać udział w rekonstrukcji dawnej bitwy i tłum gapiowatych szpaków może sobie podziwiać husarię. Czasem odwraca się na skoku i udając obrażoną odchodzi w cień. Dobry urlop to taki, w którym można robić to, na co ma się akurat ochotę. Czajki robią to doskonale i ciągle trzymają się swojej bezpiecznej łąki.