Ten to się musi nalatać
Podczas kontroli jednego z naszych społecznych rezerwatów przyrody, zauważyłem dudka, który latał z pokarmem jak opętany. Tam i z powrotem. Okazało się oczywiście, że dudki są dwa i karmią swoje młode, tuż przed ich wylotem. Zatrzymałem się na chwilę, by zobaczyć co takiego przynoszą swoim pisklętom. Podstawowym pożywieniem młodych dudków były guniaki czerwczyki, które właśnie mają rójkę. Zdarzały się też dżdżownice, świerszcze i sporo larw różnych stworzeń, których już do gatunku nie udało się oznaczyć. Pęseta dudka z wielką precyzją wybiera z piasku to, co najsmaczniejsze, a w zasadzie to co nie zdążyło zwiać. Obserwacje utrudniało położenie dziupli. Ponad 8 m nad ziemią od północno wschodniej strony, w kierunku ściany lasu. Jednak warto było wytężać wzrok, bo dowiedziałem się trochę o zasobności naszej murawy szczotlichowej. W zasadzie dudki za każdym razem wybierały piaszczystą wydmę, na której żerowały. Dodam też, że rok wcześniej pasły się tu konie. Leżące do dziś odchody końskie, nadal są ważne dla rozwijających się tu owadów, a dudki korzystają z tego bez opamiętania. Nic tak nie cieszy jak po ponad 20 latach dbania o siedliska, każdego roku widać przyrodniczy efekt. Potrzeba wielu działań i konsekwencji w działaniu, a przyroda doskonale wykorzystuje oddany w jej ręce kawałek ziemi. W innych miejscach, są już nowe efekty, o czym zapewne napiszę. Dziś cieszę się, że włożona praca nie idzie na marne. Dudki są tego najlepszym przykładem.
Jaki śliczny!