W gospodarstwie krzykliwego
Od lat 90. zaglądam do miejsc lęgowych łabędzi krzykliwych. Dziś kontrolowałem jedno ze stanowisk w naszym społecznym rezerwacie przyrody. Po kilku latach przepychanek z łabędziami niemymi, w tym roku na bagienku królują już tylko krzykliwe. Nie szukałem gniazda, bo okres inkubacji to bardzo wrażliwy moment. Chciałem tylko pokazać gospodarstwo krzykliwego. Ścieżki w trzcinowiskach, tunele, kępy turzyc, wszystko to tworzy specyficzny labirynt, w którym nasze krzykliwce potrafią się schować, obserwować „zza winkla” i ciągle mieć się na baczności. Kiedy lecą inne łabędzie, potrafią wzbić się szybko w powietrze i pokazać intruzom, że to ich kawałek na tej ziemi. Współtowarzyszą im błotniaki stawowe, perkozki, było słychać w nocy kropiatki a w zeszłym roku była też zielonka. Gospodarstwo tętni życiem, ale inne rodziny nie są tu mile widziane. Taka zagroda na odludziu, a w zasadzie na „odłabędziu”.