Kręte drogi krętogłowów
Kiedy fotografowałem wieczorne rzekotki i kumaki, zza pleców, gdzieś z próchniejących brzóz dochodził mnie jęk krętogłowa. Odpowiedziałem mu jego głosem dla zabawy i pozostawiłem to towarzystwo w spokoju skupiając się na płazach. Jednak wcześnie rano wróciłem do zagajnika brzozowych kikutów. Przesychające bagienko okazało się pułapką dla młodych brzóz, które masowo zaczęły usychać od częstych zmian poziomu wody, a nawet czasowego zalewania niecki. W ciągu kilku lat powstał tu mały rezerwat martwego drewna, który przyciąga okoliczne dzięcioły jak magnes. Duży, zielony, zielonosiwy, czarny, czasem średni i oczywiście dzisiejszy bohater krętogłów regularnie korzystają z brzozowego zagonu. Ranek mnie nieco zaskoczył. Pojawiłem się na skraju łąki, u podnóża malowniczych białych drzew i od razu moim oczom ukazały się trzy krętogłowy. Rozmawiały ze sobą, przelatywały z drzewa na drzewo, zamierały na chwilę, kręciły szyjami jak węże i szukały drogi do swojego rewiru. Zasobne siedlisko przyciąga więcej zainteresowanych gospodarzy niż wielkość oferowanego podwórka. Nie zawracały na mnie uwagi i toczyły głośne spory o najlepiej zamrówczone, próchniejące brzozy. Kiedy poranne światło chowało się za lasem, zagwizdałem ich głosem, odwracając na chwilę ich uwagę. Wszystkie jak na komendę spojrzały na mnie, a ja wycofałem się z tych krętych interesów. Odchodząc długo jeszcze słyszałem charakterystyczne DJA, DJA, DJA…(łatwo zapamiętać, bo to numery rejestracyjne powiatu jaworskiego na Dolnym Śląsku).