Kiedy widzisz bielika serce wali jak oszalałe
Przyzwyczajamy się, powszednieją nam niektóre obserwacje. Bielik 30.lat temu robił na obserwatorach zdaje się większe wrażenie, niż teraz, kiedy ich liczba jest większa. Nad moim domem bieliki krążą regularnie. Jeden kiedyś nawet próbował skosztować mojego bociana na gnieździe. Ten wielki ptak budzi jednak nadal emocje. Serce bije trochę szybciej, kiedy uda się być bardzo blisko tego orła (wiem, wiem że to nie rodzaj Aqulia, ale orzeł to pewien symbol przeżyć magazynowanych od dziecka). Rzeczy wielkie, niezależnie co o nich się mówi zawsze budzą emocje. Dziś wiele osób ma mieszane uczucia co do bielika. Za dużo, za mało, potrzebne, niepotrzebne. Pytanie jednak brzmi – ile to jest akurat? Zastanawiam się często, jak było kiedyś, kiedyś. W środowisku były bieliki, bociany czarne, bociany białe (nie było domostw) i jakoś się ta cała przyroda mieściła. Gatunków było nawet więcej niż teraz. Oczywiście wszystko grało jak w dobrze naoliwionej orkiestrze, choć liczebność i liczba gatunków z pewnością ulegały fluktuacjom. Ocena czy czegoś jest za dużo, czy czegoś jest za mało, czy orkiestra gra dobrze, czy nie – jest subiektywne. Czasem trzeba pozwolić by się działo. Przyroda zawsze trwa i sama znajduje rozwiązania. Zatem niech serce zawsze wali jak oszalałe, kiedy bielik pojawia się i dyryguje przyrodą.