Uszło z niego alter ego…
Jeden bywa odbiciem drugiego. Sprawiają wrażenie silnych ptaków, które potrafią zawalczyć o swój kawałek świata. Patrzę na nie od lat i zastanawiam się nad strategią zimowania. Generalnie trzymają się stada. Razem żerują na ścierniskach po słoneczniku, razem obsiadają jarzębiny czy róże, razem lecą do karmnika. Wszystko dobrze do czasu, kiedy to odległość między nimi sięga skrzydeł. Wtedy zaczynają się przepychanki. Stroszenie piór, rozkładanie skrzydeł i czasem skrzeczenie. Mam wrażenie, że przy dużych mrozach odległość bardzo się zmniejsza. Nie warto tracić energii na walkę, trzeba magazynować zapasy na zimną noc. Jednak spojrzenie zazdrosnego ptaka o nasiona rzepakowe jest zawsze czytelne. Ich masywne dzioby, służące do obłuskiwania nasion z twardych łupin, pasują do przestępczego wzroku jak karabiny w rękach gangsterów. Mazurki przy nich wydają się być aniołkami. Kolorowe łobuzy jednak rządzą i jak już znajdą swoje pole z nasionami, będą tam wracały każdego dnia, aż nie posprzątają wszystkiego do końca. Ten na rudzie darniowej czekał na swoją kolej, za nim niczym samoloty podchodzące do lądowania, czekały już następne, jeden w locie, drugi na krzewie. Dzwoniec i jego skopiowane alter ego w kolejnych osobnikach, zawsze wróży dobre przedstawienie kryminalno-gastronomiczne. Widać strategia odstraszania popłaca przy samym żerowaniu, a trzymanie się stada może chronić przed drapieżnikami. Jeden dziób – wiele oczu!