Ruda i jej zapasy
Trafiła mi się ciekawska Ruda w lesie. Ilość żołędzi w tym roku jest tak wielka, że wiewiórki mają sporo czasu na odpoczynek. Oczywiście mierząc ich czas naszym ludzkim. Okazuje się jednak, że i tak zapamiętale biegają i roznoszą żołędzie po lesie. Ukrywają. Niektóre znajdą za wiele tygodni, inne pozostaną w schowkach, a jeszcze inne zamienią się z czasem w drzewa. Czas sadzenia dębów w lesie trwa. Najbardziej ciekawi mnie losowość spiżarni. Jak Ruda zapamiętuje miejsca gdzie schowała żołędzie? Najpierw zaczyna się od wyboru żołędzi czy orzechów. Wiewióra waży je w dłoniach i obwąchuje. Te, w których są larwy ryjkowców (mają dziurkę) pozostawia. Do kryjówki nie trafią także lekkie żołędzie, w których nie ma nasienia. W ten sposób Ruda nie marnuje czasu i nie chowa na zimę pustych „cukierków”. Zrobiono kiedyś eksperyment i niektóre orzechy wypełniono gipsem. Okazało się, że wiewiórka schowała je do spiżarni. Miały swój ciężar. Ona wie, że ciężki orzech to sporo pożywnych węglowodanów. Najczęściej wykopuje dołek w ziemi i tam znosi swoje zapasy. Lokuje je pod na przykład wielkim drzewem, aby za kilka tygodni mogła je znaleźć. Okolice wielkiego drzewa mogą być bankiem również dla innych wiewiórek. W ten sposób zwiększają swoje szanse na znalezienie pokarmu. Wiewiórki obwąchują miejsce z ukrytymi zapasami i szukają naruszonej ziemi. Oczywiście nie wszystko znajdą. Jak widać dęby i wiewiórki współpracują przy odnawianiu lasu. Wybierając zdrowe żołędzie dają większe prawdopodobieństwo, że wykiełkuje zdrowe drzewo. Jeśli tak jest, że szukają charakterystycznych punktów (drzew, głazów itd.), to sadzenie nie jest, aż tak losowe jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Oczywiście w jej życiu orzechowy zapas też ma kluczowe znaczenie w poszukiwaniach. Prawie każdego roku obserwuję wiewiórkę, która mieszka na granicy stawów, alei dębowej i małego gospodarstwa. Ma swoją ścieżkę dostępu do orzecha włoskiego na skraju zabudowań. Najpierw kilka drzew, gdzie może skakać z korony na koronę, potem zmuszona jest zejść na przydroże, które pokonuje z największą prędkością. Tu jest bardzo widoczna dla drapieżników, stąd zapewne pośpiech. Dalej idzie gładko, zaostrzone sztachety działają jak ruchome schody w galerii handlowej, kilka świerków, w których znika i już jest pod orzechem (lub na). Po chwili wraca z orzeszkiem do swojej alei ze starymi dębami, pokonując przy tym swoistą ścieżkę zdrowia, tyle że z obciążeniem. Robi to dość regularnie i sadzi orzechy włoskie, którym zmiany klimatu zaczynają pomagać w niekontrolowanym rozrastaniu się w Polsce. Czy będziemy mieli jakieś zadrzewienia orzechowe? Zobaczymy, z pewnością już dziś można powiedzieć, że orzech włoski przybywa na dobre. Z badań wynika, że przy sadzeniu orzechów włoskich pomagają także gawrony i sójki. Bo krukowate to dopiero mistrzowie chowania zapasów i odnajdywania ich nawet pod grubą warstwą śniegu, ale to już inna historia.