Nigdy za dużo martwych drzew
Wiem, że o martwych drzewach dość często piszę. W zasadzie jeszcze częściej o nich myślę. To takie niezwykłe ekosystemy. W pewnym momencie ilość zwierzaków zamieszkujących rozkładający się pień może przerazić nie jednego fachowca. O ilości grzybów strach pisać. Takie drzewo to kopalnia bioróżnorodności. Trochę wilgoci i wiele lat, to dobry przepis na rozkład olbrzyma. Wykonawcy tej pracy znajdą się i przybędą z innych martwych drzew. Najważniejsze, aby w okolicy były inne martwe drzewa, wtedy nie ma się co martwić o ciągłość gatunków i populacji. Ogromne, upadłe drzewa lubię odnajdywać nad Odrą. Tam widać dopiero jak pulsuje życie. Stare topole czarne to chyba najważniejsze drzewa w Łęgach Odrzańskich. Najpierw służą dziuplami dla gągołów i traczy, potem oddają swe ciało dla wszelkich bezkręgowców. Jedno z takich drzew z dzisiejszej wędrówki z zadumą nad przyszłością Odry. Ta rzeka ciągle zasila miliony różnych, dzikich „żyć”. Dolina Odry to puszcza łęgami malowana. Inna niż wszystkie.
A czytał Pan co stało się z sosną na Sokolicy? Wygląda teraz jakby dawała ostatni ukłon pokoleniu i wycofywała się powoli z życia. Z pewnością nie chciałabym, by stała się martwa.
to smutna historia