Equus
Pisałem wiele razy o wypasie, o tym jak bardzo potrzebne są ptakom pastwiska, o ciekawych łąkach z wieloma ginącymi gatunkami. Dziś napiszę tylko o koniach i mgle. Kiedy na pastwisku pojawiła się mgła, konie zaczęły w nią wchodzić. Wyglądało to tak jakby chciały skorzystać z okazji i wykąpać się w delikatnej, wieczornej wilgoci. Jeden za drugim maszerowały w kierunku trzcin, w których produkcja mgły była największa. Ocierały się o kolejne krople i z wielką ochotą zgryzały świeżą trawę. Część z nich weszła w gęste trzciny i zaczęły się żniwa. Mielone w zębach trzcinowe źdźbła wydawały charakterystyczny odgłos ucieranych w moździerzu przypraw. Gdzieś ze starych sosen zaczęły krzyczeć bieliki, a spłoszona czapla chwilę krążyła nad stadem koni. Różowy wieczór napełniał się rżeniem zadowolonych zwierząt i ich zapachem, który mgła zdawała się uwydatniać. Te wielkie, piękne „Equusy” z wielkim spokojem pasły się na młodych odrostach i jak zaklęte trzymały się nadziemnego obłoku z mgły. Między końmi majaczyły jakieś postacie. Może duchy, może dusze, a może gospodarze. Od zwykłego pastwiska do baśniowego przedstawiania doszło bardzo szybko. Mglista sceneria i zachodzące słońce dopełniły końskiego krajobrazu i pozwoliły na ucieczkę od rzeczywistości. Deszcz zawsze przynosi zmiany. Tym razem mgliste i końskie.
Bardzo pięknie.