Kraina Gąbek
Na granicy wody i powietrza wiatr formował małe, o wysokiej amplitudzie fale. Każda przeczesywała wodę rzeki i równolegle omiatała dno. Każda fałdka piasku malowana jest co chwilę raz cieniem, raz ostrym światłem. Dobra widoczność prowadzi wzdłuż falujących strzałek wodnych i jeżogłówek wprost do kamienistego dna. Po drodze jakieś małże, które nieustannie filtrują wodną zupę i odławiają z niej wszystko, co najlepsze. Trochę ryb. Mijam stado jazgarzy, kozy na delikatnym mule oraz płocie, klenie, jazie i jelce pod nawisem nanosów. Jeszcze tylko stado kiełbi naśladujących ryby pancerne. I jestem. Jestem w Krainie Gąbek. Tysiące zwierząt, które budują swoje kolonie w postaci przedziwnych wulkanów. Jedne zielone, seledynowe, inne cieliste, różowe, brudny róż, zieleń, może zieleń typu emerald. Pływam w tej rzece od blisko 30 lat. Nigdy nie było w Baryczy tak wielu, tak rozległych i tak pięknych gąbek. Poprawia się widać jakość wody. W mojej podwodzie jest jak na małej rafie koralowej. Kolonie tych mało znanych zwierząt pokrywają gałęzie i kamienie i tworzą przedziwny nastrój, anturaż imitujący głębie mórz i oceanów. Po kilku godzinach pracy pod wodą, płuca mi się trochę rozszerzyły od wentylowania przez fajkę, ale jeszcze bardziej otworzyły mi się oczy. Na pożegnanie duży szczupak zaglądał mi w maskę. Z takiej wody nie chce się wychodzić. Barycz – ta rzeka nabiera kolorów.