Każdy ma swoją planetę
Od lat chodzę swoimi ścieżkami. Patrzę, widzę, oglądam świat subiektywnym spojrzeniem. Od lat staram się nikogo nie oceniać, staram się rozumieć, choć to czasem trudne i nie zawsze obiektywne. Bardzo mocno wszedłem w świat przyrody, już dawno, zdaje się, że wtedy, gdy miałem 5 lat. Do dziś zadziwiają mnie różne procesy, które oglądam każdego dnia. Ponoć w wieku czterech lat pytałem, kto pomalował w lesie drzewa na biało, analogicznie do tych w sadzie. Wtedy poznałem brzozy. Brzozy były wtedy dla mnie z innej planety, a może nawet gwiazdy. Mam wrażenie, że każdy organizm ma swoją planetę, która łączy się zależnościami z kolejnym/ą. Zrozumienie jednego, nie jest możliwe bez rozpoczęcia rozumienia kolejnego. Nie da się przestać patrzeć na sieć planet, układów planetarnych, konstelacji i przyrodniczych galaktyk. Patrzenie na przyrodę jest trochę jak podróż Małego Księcia Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Przelatuje się w trochę baśniowy sposób z planety na planetę. Każda planeta to zdziwienie, nauka i zauroczenie. To odkrywanie, że róż może być wiele, że nie tylko tych kwitnących i podobnych do siebie, ale też gatunków, które różnią się barwą, pokrojem, miejscem występowania, a nawet ilością kolców. Taka dziś refleksja, planetarna, trochę gwiezdna, trochę porządkująca własne miejsce na mojej planecie. Każdego dnia, jak ten koń idę w swój świat i szukam niezwykłości, nie tylko tych jaskrawych, ale też szarych, codziennych i zupełnie mi z tym dobrze.