Kontury Kormoranów KK
Zwabiły mnie pomruki, gaworzenie i czasem mocniejsze okrzyki. Gdy dolatywał nowy, wszystkie strasznie się ożywiały. Niektóre niezdarnie nie trafiały w gałąź, inne łamały suche patyki podczas lądowania. Szykowały się noclegu. Kolejne drzewa zapełniały się czarnymi sylwetkami. Siedzące w czarnych sutannach, wyglądały na trochę zaczarowane. Postrzępione kontury głów, zaczynające się dzioby od delikatnych haczyków i cięte na miarę ubrania. Słońce przebijało się przez chmury z ciepłym powietrzem, a one cisnęły się w coraz większe zgromadzenie. Na kilku drzewach było już blisko sto ptaków. Gulganie wyraźnie się nasiliło. Rozmawiały przed nocą. Być może odpowiadały sobie, kto jaką rybę złapał, bo niektóre z nich rozciągały szeroko skrzydło jakby chciały powiedzieć: „taka była”. Wyglądało mi, że przesadzali. Takich ryb po półtora metra to chyba z Odry nie dźwigały, choć wiemy doskonale, że i takie sumy są. Sielanka nie trwała zbyt długo. Tuż nad nimi przeleciał bielik i całe towarzystwo rozsypało się po okolicy. Dopiero, gdy zrobiło się ciemno, znów zaczęły przyozdabiać suche, nadrzeczne wierzby w przyujściowym estuarium.
KK