Patrzę na zachód, patrzę na wschód
Stałem dziś na jednym z nieczynnych od dawna wulkanów. Pod moimi stopami czarna zastygła lawa kolorem dodawała mi otuchy, bo mroźny wiatr ze swoją nieskazitelną bielą odzierał mnie z ostatnich kalorii i mierzył swoje natężenie milionem skurczonych, odczuwalnych termometrów. Jeden aparat miał swój rytm i potrzebował dużo czasu, aby zakończyć zadaną mu robotę. Drugi był w moich rękach i celował w zachodzące słońce. Zrobiłem fotografię dla zabicia czasu i rozbicia monotonnego pstrykania migawki tego drugiego sprzętu. Kiedy oderwałem oczy od zachodu, mój wzrok przykuł wschodzący księżyc. Słońce czy księżyc? Tu pięknie i tu pięknie, tu strasznie tam niesamowicie. Zatrzymana chwila. Wulkan zrobił się jeszcze bardziej czarny, słońce zaszło a księżyc nabierał odwagi i wspinał się coraz wyżej i wyżej, by towarzyszyć mi potem w drodze powrotnej do domu.
Taniec tych ciał niebieskich przywołał mi od razu niezwykły klip z choreografią Carolyn Carlson do muzyki Renego Aubry. Gdyby ktoś chciał popatrzeć i posłuchać – mróz, wiatr, słońce i księżyc w jednym i to niebo blue: BLUE LADY https://www.youtube.com/watch?v=BZ_CF6UT1o4&index=10&list=RDRPBzosFHwM8
Ale magia…
….i np.: René Aubry – La Grande Cascade i “Demi Lune” na dzisiejszą księżycową jasną noc. Cicho.. tylko dźwięk.
Właśnie w GISie stawiałem podobne kropki oznaczając odpowiednie dęby Ale ja gromadziłem a nie traciłem kalorie.
Akurat Tobie Panie Fryt dobrze zrobi gromadzenie kalorii