Learning To Fly
Za oknem deszcz, ale jeszcze wczoraj po południu chciało się latać. Oczywiście trzeba by się było tego nauczyć. Gdy gęsi zaczynają wirować wokół mojego domu, wzgórz i doliny. Kiedy widzę te wszystkie akrobacje wykonywane przy znacznej prędkości, to wracam do „Learning To Fly” Pink Floyd. Po chwili słucham utworu o tym samym tytule, ale jakże innego, który pięknie zaśpiewał Tom Petty. Patrzenie na latające gęsi, to takie marzenie za przestrzenią, trochę „Ptaśkowe”, trochę Ikarowe, trochę Dedalowe. To tęsknota za skrzydłami, które potrafimy zbudować, ale które nie chcą nam wyrosnąć. A latanie daje poczucie nieograniczonej wolności. Pamiętam mój pierwszy lot szybowcem. Kiedy byliśmy już na 600 m, kiedy Gawron zabrał linę i poleciał w prawo, kiedy odbiliśmy w lewo i bez silnika zaczęliśmy powoli się wznosić, poczułem wielką radość. Słyszałem tylko szum powietrza na skrzydłach i nieprzerwanie dziwiłem się, że lecę. Długie, albatrosowate skrzydła szybowca nazywanego Puchaczem dawały ptasie emocje. Nawet opadanie dziobem w dół i szybki zwrot ku słońcu, mimo przeciążenia, dawało ogromną dawkę radości. Pozostawał tylko żal z lądowania i instrukcja mojego kolegi pilota – „wiesz, gdyby coś się działo tam na górze, wyjaśniłbym Ci jak odpalić spadochron”… Zdjąłem wiec spadochron z pleców (wierzę do dziś, że by się otworzył) i długo patrzyłem w niebo. Z ogromną zazdrością spoglądałem na spokojnie wirującego myszołowa. Dla niego codzienność, dla mnie za każdym razem święto. I nie ma znaczenia czy to ogromny pasażerski transatlantyk, czy turbośmigłowy, awionetka czy szybowiec. Każdy start, każde oderwanie się od ziemi powoduje przypływ radości i nieskrępowanej niczym wolności. A gęsi mają w sobie tej wolności bardzo dużo. Swobody lotu.
Radosny lot odczuwa się patrząc na fotkę przy muzyce Sergio Mendes “Mas Que Nada” feat. The Black Eyed Peas. Dobre samopoczucie gwarantowane. Poczuje się Pan jak ptak latając w kombinezonie.
Piękna fotografia. Taaka daleka przestrzeń…niemal czuje się ten radosny lot.