Kulikami jesień się zaczyna…
Skoszone zboża, ściernie. Noc chłodniejsza niż wczoraj. Na niebie rozlega się głośne “kuuliik”. Odruchowo naśladuję głos. Bardzo głośno. Słyszę kolejne zawołanie, kolejne “wiwiwjuii”. Pojawiają się nad rozlewiskiem duże ptaki. Lądują i od razu przeczesują swoimi pęsetami mulisty brzeg. Wołam. Przychodzą bliżej, bliżej i bliżej. Mijają łęczaki i bataliona, nie zwracają uwagi na kwokacza i wołające brodźce śniade. Idą doskonale dopasowane do ścierni. Odlatują. Wołam, gwiżdżę naśladując wiernie ich zawołania. Po chwili znów są. Ta sama historia. Na moje zawołanie znów podchodzą. Mało tego nawet się odzywają. Jeden z nich patrzy w moją stronę i krzyczy. Rozmowa przed zachodem słońca. Emocje moje, emocje ich. Z zachodu ciężkie, burzowe chmury zakrywają słońce. Kuliki wklejają się w ścierniste tło. I pewnie, by tak już zostały na noc, gdyby nie błotniak stawowy, który całe siewkowe towarzystwo przegnał ze śródpolnego rozlewiska. Chłód daje znać o zbliżającej się jesieni. Kuliki przynoszą z północy delikatny powiew tego co za chwilę i do nas nadejdzie.
Mi szczególnie podoba się trzecie, przez ciepłą złocistość ścierni i rozmyty pierwszy plan wody, błękitniejący po prawej stronie. I ostatnie, już zapowiadające zimę, gdzie błękitne ptaki, ostrość rżyska, a woda na drugim planie niemal jak śnieg.
Ostre ściernie, ostre dzioby. Niemal słychać przeszywający ostry głos… jesieni.
Oby była litościwie łagodna i miękko wtopiła się w resztki lata, jak kulikowe nogi
w rozlewiska.
Nie chcę by do nas przyszła, nie lubię chłodu z północy. Mgły wieczorową porą i przejmujący chłód. Nawłoć wokół kwitnie w najlepsze, czyli ,, Mimozami jesień się zaczyna”, inaczej nawłocią jesień …. Sejmiki bocianie. Drugie zdjęcie interesujące. Skojarzyłam z obrazem Vincenta van Gogha ,,Pole pszenicy ze skowronkiem” pewnie z powodu układu kreski.