Dbaj o bociany – blog przyrodniczy Krzysztofa Koniecznego o niesamowitym świecie wokół bocianiego gniazda. Patronat: Grupa Energa

wtorek

11

Lipiec

2017

2

Pejzaż wielokształtny

pejzarz wielokształtny

Na kamieniach, ostrej skarpie, w szczelinach…, ukryte w zacienionym miejscu parasolki z innego świata. Krajobraz poza codziennością, przypominający trochę sceny z filmu Avatar. Pejzaż porostnicy wielokształtnej, powiększony nieco, zaczyna budzić skojarzenia i pozwala tworzyć w głowie niezwykłe sceny. Materiał dla scenarzystów baśni, którzy w zależności od wyobraźni, mogliby tu umieścić każdą postać – magiczną, fantastyczną czy nawet realną. Czary mary jak u Guliwera i nagle stajemy pod tymi niecodziennymi parasolami. Nawet nazewnictwo poszczególnych części plechy tego wątrobowca dodaje tajemnicy. Proszę sobie wyobrazić spacer miedzy rodniostanami (na fotografii) wyrastającymi z gametofitów żeńskich, gdzie szum niewielkiego strumienia zamienia się w niebezpieczną porywistą rzekę, a nadlatujące szerszenie stają się drapieżnikami równie przerażającymi, co tyranozaur. Pozostawałaby nam wyłącznie ucieczka w rytm włoskiej taranteli, a spadające zarodniki, w tej skali macro, osiągałby wielkość kokosów. Tyle pięknie, co i strasznie. Nie wiem jednak, dlaczego te wątrobowce wykraczają w mojej głowie poza wszelkie utarte schematy biologiczne. Są dla mnie najpiękniejszym światem fantastycznym. Światem ucieczki, powrotu do czasu, gdy na przyrodę patrzyłem spod wielkich liści lepiężników i ledwo ponad nie wystawiałem nos. Wtedy łatwiej było się schylić, położyć na ziemi i patrzeć jak mrówki podążają karawaną przez bezkształtne, choć wielokształtne ciała nienazywalnej wtedy dla mnie rośliny. Przystawiałem szkło powiększające z zepsutego rzutnika do bajek (tych w rolkach z perforacją taśmy filmowej) i tworzyłem sobie światy niebywałe, odległe, pełne niecodzienności w odróżnieniu od codzienności, która działa się już nad moją głową. Parasolki żeńskie i męskie pozwalały na tworzenie własnego Hollywood. Oddalenie i przybliżanie wypukłego szkła było biletem do kina, które miałem tuż za budynkami gospodarczymi. Gdy w tym świecie pojawiał się jakiś mały, ale ogromny w wyobraźni ślimak, szkło powiększające robiło z niego matuzalema malakofauny, dinozaura bezkręgowców. Pejzaż do wyobraźni, pejzaż do wolności w postrzeganiu świata, pejzaż do samego siebie.  Marchantia polymorpha, bo tak brzmi jej międzynarodowa nazwa, do teraz pozwala mi zaglądać do przyziemnego kosmosu kształtów i egzotyki. Dziś na fotografii tylko tło, bohaterów musicie sami dostrzec, być może wrócić do czasów brodzenia w kałużach, do rozmów ze ślimakami, do awioniki motyli w słoiku, o których nie wiedziała nawet mama, do pierwszego terrarium dla zaskrońców w garnku do gotowania bielizny, do bazy na drzewie i swojej własnej wyobraźni, której tak często wstydzimy się w życiu dorosłym. Wyobraźni, bez której codzienność zrobiłaby z nas wyłącznie maszyny do pracy/życia według niezmiennych algorytmów. Porostnica i deszcz za oknem pozwoliły mi wrócić do do dziś nierozwiązanych tajemnic sprzed lat czterdziestu.

Obrazy

2 Comments

  1. wojciech
  2. ewa

Realizacja: Ideacto w oparciu o projekt stworzony przez Opcom sp. z o.o. S.K.A.