Strażnik malutkiej norki – ni rumak, ni Cerber
Nie jest Cerberem pokrytym łuską z ogonem węża, ale łączy go z tym strażnikiem piekieł coś niezwykłego. Zamiłowanie do muzyki. Z tym, że nasz bohater sam sobie gra i żaden Orfeusz nie musi gardła zdzierać i paznokci na lirze, że strażnika udobruchać. Oczywiście mówię o świerszczu polnym, który budzi we mnie wiele skojarzeń i jakiś rodzaj sympatii. Wczoraj z nory wychodził malutki suseł, dziś jeszcze mniejszy świerszcz u progu swojej norki strzeże tajemniczego, przyziemnego świata. Gdy tylko wokół jest spokojnie i trudno mu znieść dźwięki sąsiadów ustawia się przed norką i zaczyna grać. Strydulować swoim niezwykłym instrumentem – organum stridentium. Pociera skrzydłem o drugie z wyrostkami, a my słyszymy piękne cykanie. W śpiewie ogłasza trzy rzecz- “tu jestem”, “Szukam kobity”, i ostrzeżenie dla innych samców “nie podchodź, jest mucho”. Nieproporcjonalnie duża głowa, skoczne nogi i czarna zbroja robią z niego postać baśniową. Postać rumaka o kolczastych nogach. A tak naprawdę, norka to jego jedyne schronienie przed bocianem białym czy dudkiem, które to ptaki bardzo lubią jego i resztę rodziny Prostoskrzydłych. Urzekło mnie jeszcze coś… porządek przed norką. Wysprzątane, ziarenka piasku jakby z jednej miarki. Wygląda na to, że przygotował specjalną arenę dla swojej przyszłej partnerki.