Płomykówka uratowana
Dostałem dziś rano telefon – “Krzysztof, złapaliśmy płomykówkę w kościele. Wleciała, nie mogła wylecieć i dzieci pomogły ją złapać, żeby nie rozbiła się o okno” – Takie słowa usłyszałem od księdza Józefa Więcławka ze Smogorzowa Wielkiego. Oczywiście pojechaliśmy tam z Maćkiem za chwilę. Po obejrzeniu płomykówki, okazało się , że ptak jest zdrowy. Nie ma uszkodzonych skrzydeł, nie ma ran. Ma też komplet piór. Ucieszyliśmy się bardzo i ptak odleciał. W towarzystwie zezłoszczonych kwiczołów, sroki, mazurków i makolągwy nasza płomykówka zaszyła się w ulistnionych kasztanowcach. Wszystko skończyło się dobrze. Dzięki przytomności księdza i dzieci ptak pozostał na wolności. Przy okazji warto powiedzieć o tym, że kościół we wsi Smogorzów Wielki ma pozostawione otwory wlotowe, są tu od lat zbierane wypluwki do badań nad ssakami i pokarmem płomykówki, a na więźbie dodatkowo powiesiliśmy budki dla nietoperzy. Kościół został pięknie wyremontowany, ale wloty dla płomykówek i nietoperzy pozostały. Mało tego, jeśli cokolwiek dzieje się z płomykówkami od razu dostaję informację od księdza Józka. Warto rozmawiać, warto współpracować i warto mówić o wartościach przyrodniczych. W następnych wpisach pokażę płomykówki w kolejnym, dobrze przygotowanym dla przyrody kościele w Głębowicach. Dziś tylko jedno zdjęcie z nocy na wzbudzenie zainteresowania.