Spokojnie, powoli, po co się śpieszyć, łośtrożność nie zaszkodzi
Każde spotkanie z łosiem to wielka radość. Nie wiem dlaczego, ale te zwierzaki uczą mnie spokoju. Nie jedzą tak łapczywie jak dziki. Nie uciekają tak gwałtownie jak jelenie. Po prostu są. Ktoś mi kiedyś tłumaczył żartem, że łoś to taki koń po chorobie Heinego-Medina. Nogi jakieś takie tyczkowate, szeroko rozstawione, chód trochę taki zachwiany. W tej pokraczności na pierwszy rzut oka kryje się łosiowa tajemnica. Trzeba szeroko stawiać nogi na rozłożonych racicach, aby się w bagnie nie zapadać. I z tym łoś radzi sobie doskonale. Uwielbiam też łosiowe sylwetki, widać że to kawał zwierzaka. Zdziwione oczy, które jakoś tak nie pozwalają przejść obok bez emocji. Łosie wracają właśnie z borów na bagna. Kończą z obgryzaniem kory sosnowej i wracają do wierzb. Nie da się przejść obok łosia i tak po prostu sobie pójść. Oczywiście trzeba to robić łośtrożnie. No i tam gdzie łosie występują, trzeba uważać na drogach by ich nie potrącić. Na szczęście populacja łosi odbudowuje się w Polsce i zobaczenie tego wielkiego szefa/szefową bagien nie jest już tak wielkim wyczynem jak 30 lat temu.