Gęgawy prof. Józefa Witkowskiego
Każdej wiosny, gęgawy widziane na polach kojarzą mi się z Doliną Baryczy. Zwłaszcza z jednym człowiekiem, ornitologiem prof. Józefem Witkowskim. Badania, które prowadził nad gęgawami to dla terenowców najlepsze co może być. Poszukiwanie gniazd, ustalanie terminów klucia, wielkość lęgów, sukces lęgowy, to ornitologia, o której marzą młodzi adepci ptasich nauk. Poza tym prof. Witkowski pracował na populacji około 300 par, więc wszelkie obliczenia statystyczne miały wielką próbę, a badacz miał zapewnioną całą wiosnę w terenie. Budzisz się rano, wchodzisz w trzciny i robisz swoje. Jeśli się lubi to co robi, to z pewnością taka praca dla ornitologa to raj. Odsyłam do publikacji: Witkowski. J. 1983. Population studies of the grey-lag goose Anser anser breeding in the Barycz valley, Poland. Acta Ornithologica. Tom XIX, nr 8. s:179-216. Wiele lat później z przyjemnością uczestniczyłem w obrożowaniu gęgaw przez zespół profesora. Szlajanie się w trzcinowiskach, w czerwcu to ciekawe doświadczenie. Pamiętam, moje zdziwienie, że jako student dostałem do herbaty miarkę rumu, który ktoś tam profesorowi przywiózł ze świata. Po moczeniu się cały dzień w błocie herbatka z prądem była miłą rzeczą. Wszystkim młodym i nieco starszym adeptom ornitologii polecam wszelkie obozy ornitologiczne i akcje, bo to wielka możliwość obcowania z ptakami, całkiem z bliska. Szczegóły, których nie odda żaden obiektyw, można rejestrować oczami i nabierać szacunku do różnorodności. Wystarczy poszukać informacji w internecie na temat Akcji Bałtyckiej, Kulingu, Drapolicza, Bukówki, i innych obozów ornitologicznych i ptaki będą na wyciągnięcie z sieci, czasem z wacka, czasem z gniazda. Potem można sobie znaleźć gatunek i zniknąć w trzcinach na wiele miesięcy, a nawet lat.