Z tak bystrym spojrzeniem
Patrzy z odległych drzew, nie podlatuje. Ciągle obserwuje. Sprawdza. Może tam ktoś jest? Pierwszy krok, drugi, zwrot. Jedzenie kusi. Lepiej jednak wrócić do swoich. Tam na drzewach, gdy się ma za sobą kilkudziesięciu kamratów zawsze łatwiej. Może inny się zdecyduje, może inny poleci pierwszy. Warto polatać nad jedzeniem, a nuż nie ożyje. Zapach i kolor zachęca. Myszołów, który ma mniej oporów już jest. I tu jest wyzwanie. To że nie jemy, to nie znaczy, że się podzielimy. Myszołów przegoniony. Z drzew krzyczy bielik, duży. Trochę za duży, przykuli się i odleci na chwilę. Bielik odleciał, jedzie auto, No to wraca. Obdziobuje kawał, odlatuje. Wraca, już można jeść. Wielki dziób rozbebesza bebechy. Rzeźnia. Z tak bystrym wzrokiem, zdąży się najeść. Podskoczy jeszcze kilka razy, dla sprawdzenia, czy aby nikt nie patrzy. Reszta czeka na swoją kolej. Kruk, nazywa się kruk.
Lubię te ptaszyska.