Lisboa obscura – obiecane panoramy z camery obscury
Tylko mała dziurka wypalona precyzyjnie laserem w metalowej płytce i drewniana skrzynka. Tam zawinięta klisza na ramce 6×18 cm. Wężyk, światłomierz, bielizna na sznurkach pod oknami, cicho sączące się fado. Ana Moura i jej Leva-me aos Fados rozbijało się o odrapane ściany Alfamy. Przemykałem sobie jak cień, siadałem na kamieniu, pstryk, czas liczony w minutach, czasem kilkudziesięciu minutach. Tuż obok grobu Vasco da Gamy, sklepienie świątyni naświetlało się ponad 40 minut, apart na ławce, zakaz fotografowania i ksiądz wycierający nos rękawem alby. Ryby w witrynach, spokojnie palący papierosy Lizbończycy, jakieś podwórko przybrane na lokalne święto. Palma, tramwaj jak duch, kostka, zmiana kliszy. Spokój, bez pośpiechu i oczekiwania na doskonałość robiły się fotografie. Ktoś się schyla i zagląda do camery – co to jest? Czy cyfrowe? Odchodzi, rzuca zza pleców, że przyjechał z Urugwaju. Wywołałem potem kilkanaście filmów, na każdym tylko 3 klatki…, niedoskonałe jak wnętrze w drewnianej skrzynce. Lisboa obscura. Gdy wróciłem, obejrzałem film Wima Wendersa Lisbon Story i przeszły mnie ciarki – drewniane skrzynki, emocjonalne przeżywanie. Nic tak dobrze nie oddaje klimatu Lizbony jak “Księga niepokoju” Fernando Pessoy. Zapiski, na kartkach w kufrze, jak wpisy na blogu. Wrzucane, chowane i ciągle nie odczytane do końca. Stary szewc w maleńkiej witrynie, patrzył na mnie ze zdziwieniem, wyglądał jakby usiadł tam jeszcze przed wojną. Tysiące razy widział żółty tramwaj przed swoimi oczami, patrzył na przychodzących po książki do antykwariatu i stukał w kolejny but. Miejsce miękko rozmyte, jak ostrość pinhole camera…
Bardzo sugestywny,niezwykły opis.
A fotografie piękne. Nie byłam w Lizbonie, ale teraz będzie to jeszcze jedno miejsce,
o którym można pomarzyć :)No i kiedyś pojechać.