Śmiechu nie ma, są śmieszki
Zatrzymałem się dziś na chwilę, nad stawem, gdzie wody z każdą chwilą mniej. Setki śmieszek atakowały toń wodną, jakby ktoś schował coś niezwykłego poniżej napięcia powierzchniowego tafli. Stado unosiło się i niby w bezładzie tworzyło niezwykły układ taneczny – zawis, zawis, zanurzenie, krok po wodzie, odlot w górę, przysiad i tak na okrągło. Nagle przedstawienie kończyło się. Mewy zataczały krąg, wracały i znów ten sam taniec – zawis, zawis…. Małym rybkom nie było do śmiechu. Co ciekawe, w pobliżu kilka łabędzi napierało tyralierą, zanurzając co chwilę głeboko głowy. Czyżby uzupełniały białko kosztem drobnicy? A wydawałoby się, że mięsa nie jedzą. Stawy przed odłowami odsłaniają bardzo obfity stół i zapraszają tysiące ptaków na ucztę. Czaple, mewy, kormorany, bieliki, perkozy – wszystkie jedzą przed zimowymi chłodami fundując nam spektakl za spektaklem. Taka chwilka, z dzisiejszego dnia. Bardzo ptasia chwilka.
A moze te ptaki miały jakiegos wirtuoza który grał a one lubiły ta muzykę?
Szumiała woda w mnichu, wiał wiatr, tylko ciche gęganie gęsi rozbiło gęste, jesienne powietrze.
Bo moze ptaki kochają tańczyć?
ptaki może i tak, gorzej z ornitologami