Czasznica olbrzymia – cud w krzakach
Poszukując ostatnio “osobliwości” w Lasku Złotoryjskim w Legnicy, oprócz opon, łabędzi, puszek po piwie, łysek, zimorodków, folii znalazłem “kolonię” czasznic. Kiedyś nazywane purchawicami olbrzymimi. Pośród gęstwiny skarp nadbrzeżnych, były jak lampy i świeciły czystością, i jasnością. Pełna, nasycona zieleń bogatych, azotowych zarośli, czysta biel purchawic i burza z ciemnymi deszczowymi chmurami. Niesamowite. Nie wiem dlaczego, ale gdy widzę takie piękne i wielki grzyby nie myślę o Obcych z kosmosu. Wtedy wiem, że oni są wśród nas. Kosmos grzybów to absolutny odlot. Zbudowane są z innych związków niż rośliny i zwierzęta. Mogą mieć wiele płci, co już może budzić w nas zakłopotanie, a zrozumienie tego jak to działa wcale nie jest proste. Pojawiają się nagle na naszych oczach, ale ich całe życie – bogate życie wewnętrzne – dzieje się gdzieś pod ziemią, w ściółce, w drewnie. Matrix. A jak ktoś ma “grzyba” w domu to i w murach, i stopach, brrrr. Wróćmy jednak do czasznicy. Te organizmy dorastają nawet do 20kg! i 40 cm wysokości, obwód nawet 2m. Jak wszystko co inne i odstające od utartych kanonów prawdziwka, narażone są na niszczenie i często są kopane, wyrwane itd. Szkoda, jeszcze dwa lata temu, były na liście grzybów chronionych. Dziś pozostają bez ochrony, ale naprawdę warto je pozostawić w spokoju, aby cieszyły i dziwiły kolejnych odkrywców. Purchawki też są ważne.